×

Spokój.

Nie.

Absolutny spokój.

Dwa słowa najlepiej określające, jak czuje się człowiek lewitując. Prawie lewitując,  bo nie unosi się w powietrzu, a na wodzie podobnej do tej, którą nazywamy Morzem Martwym. Swoją drogą dziwna nazwa, jak na wodę, dzięki której można poczuć się bardziej żywym, niż kiedykolwiek.

 

Mój pierwszy floating zapamiętam do końca życia. To dziwne i jednocześnie przebudzające doświadczenie, gdy twoje ciało totalnie stapia się z wodą, ale nie tonie. Dryfuje. Lewituje. Odpływa. Nie czujesz ani ciepła, ani zimna. Nie widzisz. Nie słyszysz. Nie czujesz zupełnie swojego ciała, ale jedno wiesz na pewno: wiesz, że jesteś. Dokładnie tu i teraz. Dokładnie w tym momencie.

Jest to również niezwykłe odczuwanie czasu, ponieważ mózg pozbawiony bodźców i punktu odniesienia nie jest w stanie ocenić jego upływu. W wodzie spędzam godzinę sama na sam ze sobą, jednak nie jestem w stanie ocenić czy jest to długo, czy krótko. Doświadczenie bycia w danym momencie, pozbawia czas jakiegokolwiek znaczenia. Po za tym, że jest.

To właśnie jest pełne zanurzenie. Pełna koncentracja. Stan, w którym nie interesuje cię to, co było ani to, co będzie. Po prostu jesteś. Brzmi prosto, jednak proste nie jest. Nasz mózg jest przeładowany informacjami i bodźcami, które docierają do nas z każdej strony zabiegając o naszą uwagę. Nie mamy magicznego guzika, który pozwoliłby nam to wszystko wyłączyć, dlatego niezbędne jest rozwijanie umiejętności świadomej koncentracji.

Ćwiczenie z kropką

Wiele lat temu, kiedy uczyłam się szybkiego czytania, poznałam zabawne ćwiczenie, które jak się później okazało jest również niezwykle skuteczne. Polega na wpatrywaniu się przez minutę w czarną kropkę narysowaną na białej kartce papieru formatu A4. Trudność polega na tym, że wpatrując się w kropkę, nie wolno myśleć o niczym innym, niż ona. Z pozoru to ćwiczenie wydaje się banalne, jednak ja oblałam po 10 sekundach. Tylko tyle czasu potrafiłam skupić się na kropce, zanim moje myśli popłynęły w stronę wieczornej kolacji, stresującej sytuacji w pracy i zadań, które czekają na mnie w domu. Przeszłość i przyszłość zaczęły walczyć o moją uwagę nie pozwalając mi się skupić na jedynym momencie, który był naprawdę – tu i teraz. Im więcej ćwiczyłam z kropką, tym dłużej potrafiłam skupiać na niej uwagę. Najpierw myślałam o kropce, a potem już nie myślałam o niczym. Udało mi się oczyścić umysł i osiągnąć wewnętrzny spokój, przypominający taflę jeziora w bezwietrzny dzień. Gdy osiągałam taki stan, mogłam spróbować świadomie pokierować swoją uwagą. Wykorzystać ją do wykonywania codziennych zadań, budowania relacji z drugą osobą, koncentrując się na niej w 100% lub po prostu się zrelaksować.

Podstawą koncentracji jest czysty umysł

Czy nie tego właśnie nam potrzeba, w szalonym, przeładowanym bodźcami świecie? Dlaczego, więc tak trudno osiągnąć ten stan?

Jednym z najczęstszych powodów jest bałagan w głowie, a dokładniej myślowe wysypisko śmieci. Nasze skupienie na zadaniu lub relacjach z innymi zakłócają obawy, że o czymś zapomnimy, coś zawalimy, nie zdążmy wykonać na czas. Martwimy się tym, co pomyślą o nas inni (choć skąd założenie, że w ogóle o nas myślą?). Kręcimy filmy, odtwarzamy sceny z przeszłości, tworzymy alternatywne scenariusze. Jest to jeden wielki bełkot. Nieustanny szum w głowie. Podczas, gdy jedyne czego potrzebujesz to ciszy.

Niech papier się martwi za ciebie

Zanim zajmiesz się kolejnym zadaniem wyrzuć z głowy wszystkie zalegające w nim, zbędne sprawy, wszystkie niepokojące, niepotrzebne myśli. Zapisz na kartce to, co powinieneś robić teraz i to, czym „powinieneś się” martwić. Niech papier się martwi za ciebie. Zapisując wszystkie otwarte sprawy, twój umysł zyska pewność, że o nich nie zapomnisz i uzna, że nie trzeba ci o nich ciągle przypominać. Symbolicznie postawisz grubą kreskę pomiędzy tym, co tu i teraz, a tym co, było lub będzie. Gdy oczyścisz umysł i uspokoisz emocje pojawi się swego rodzaju przejście do równoległej rzeczywistości, która dzieje się tylko w twojej głowie. Świat zewnętrzny, z całym swoim zgiełkiem i hałasem, wyda ci się odległy, jak słońce w głębinach. Aby osiągnąć ten stan nie musisz zaszywać się na odludziu ani godzinami medytować. Pełne skupienie jest możliwe nawet w open spece w tętniącej deadlinami korporacji. Jedyne, co musisz zrobić, to uświadomić sobie, że koncentracja nie jest o tym, co na zewnątrz, tylko o tym, co jest w tobie.

Tym, co uniemożliwia całkowite skupienie się na zadaniu są wszelkiego rodzaju „rozpraszacze”: media społecznościowe (Facebook, Twitter), maile, komunikatory, powiadomienia. Wszystko, co dźwiękiem, wibracją albo innym sygnałem odciąga cię od tego, czym akurat się zajmujesz. Pewnie wydaje ci się, że to nic takiego. Ty tylko zerkniesz, odpiszesz, sprawdzisz, przecież ciekawość nie pozwoli ci się skupić. Racja! Nawet mi ciężko się oprzeć, dlatego wolę nie wystawiać się na pokusy, niż z nimi walczyć! Kiedy siadasz do zadania, wyłącz oraz wycisz wszystko, co wydaje z siebie jakiekolwiek dźwięki. Na początku może to być trudne, ale nie zniechęcaj się. Wyobraź sobie, że wchodzisz do wody i zanurzasz się w niej po czubek głowy.

Po prostu zanurz palec!

Pełna koncentracja nie jest stanem, który musi się pojawić, abyś mógł zaangażować się w zadanie. To stan, który możesz świadomie wywołać. Nie jest jak pstryknięcie palcami, nie pojawia się w sekundę, przypomina raczej zanurzanie się w wodzie. Przypomnij sobie ten moment, kiedy po raz pierwszy w roku chcesz wykąpać się w morzu. Nie wiem jak ty, ale ja zawsze zanurzam najpierw duży palec u stopy i sprawdzam, czy istnieje ryzyko, że doznam szoku termicznego. Czekam chwilę, aż oswoję się z zimniejszą o kilkanaście stopni wodą i robię kolejne podejście zanurzając się stopniowo od stopy po kostkę. Po chwili przyzwyczajam się i wchodzę dalej i głębiej. Zanim zanurzę głowę, przestaję myśleć o zimnie, a zaczynam cieszyć się tą przyjemnie zimno-mokrą chwilą. Identycznie jest z koncentracją. Zanurzając się w zadaniu skup się na początek tylko na jednym, małym fragmencie. Nie myśl o ogromie pracy, która cię czeka w związku z nim, o złożoności tematu, o terminach i potencjalnych problemach. Skup się na pierwszym kroku. Gdy zaczynałam pisać ten artykuł nie byłam jeszcze w pełni skupiona, nie miałam też tzw. weny. Zrobiłam, więc to, co robię zawsze zabierając się do pracy. Skupiłam się na pierwszym zdaniu. Nie na tym, by było idealne tylko, żeby w ogóle było. Jego największą rolą było rozpoczęcie procesu zanurzania. Prawie 7000 znaków później jestem już na 100% w zadaniu. W między czasie przyszła wena. Zawsze przychodzi, do tych, którzy zdecydują się zacząć.